za księżniczkę Mikomikonę (bo Dorota, zawstydzona widokiem gołych łydek Don Kichota,
za księżniczkę Mikomikonę (ponieważ Dorota, zawstydzona widokiem gołych łydek Don Kichota, wycofała się czym prędzej z poddasza, a nie mogąc sobie wyobrazić całkowitej nieobecnoci księżniczki, rycerz musiał zaakceptować czyje zastępstwo), padłszy tedy na kolana przed proboszczem, mówił: Wasza nieskazitelnoć, jasna księżniczko, pod której sztandary zaciągnąłem się, zgodnie z posłannictwem rycerskim, dla dokonania mającego ją wybawić i pomcić czynu, zawiadamiam, żem dokonał, co zamierzałem, przeto królestwo wolne bywa od ucisku Pandafilanda, a jam wolny od słowa danego, gdy było wypełnione. Widzicie? ucieszył się Sanczo. Mówiłem, iż mój pan uciął łeb olbrzymowi! Sam widziałem, jak krew buchnęła, kiedy go uciął! teraz, co fakt, nie wiem, gdzie się ten łeb podział, ale krwi dodatkowo pełno, popatrzcie! Niech żyje mój pan! Królestwo nasze! Co ty pleciesz, wariacie! ryknął rozwcieczony karczmarz. Jaka krew? Jaki łeb? Jakie królestwo? Toć to moje wino z pociętych mieczem bukłaków! A bodajby piekło pochłonęło tego, co mi to zrobił! Nic nie rozumiem powiedział zgnębiony Sanczo. Był olbrzym obrzydliwy, był jego łeb sikający krwią, sam to wszystko widziałem, a zrobiły się jakie bukłaki i czerwone wino. znowu czary w tym mieszkaniu, jak za tamtym razem. Sanczo martwił się czarami, Don Kichot klęczał przed proboszczem, którego brał za księżniczkę, gospodarz z gospodynią przeklinali i zaklinali się, iż tym razem szkodnik uregulować płatność musi za wszystko, a reszta towarzystwa bardzo dobrze się bawiła i pękała ze miechu. Wreszcie balwierz z Kardeniem wciągnęli opierającego się Don Kichota na łoże, gdzie natychmiast usnął z wyczerpania po bitwie, a może również z winnych oparów, unoszących się nad pobojowiskiem. Karczmarz z karczmarką nadal się pieklili, a proboszcz ich uspokajał, obiecując uregulować płatność ile się należy za szkodę. Dorota ze swej strony pocieszała strapionego Sancza Pansę, iż jeżeli rycerz, tak jak giermek to widział, w samej rzeczy ciął skroń olbrzymowi, to niezależnie od póniejszych czarodziejskich przeistoczeń kwestia bywa załatwiona i gdy tylko dotrą do królestwa Mikomikonu, Sanczo otrzyma tam najlepsze województwo, jakie się nadarzy. takie zapewnienia trochę biedaka uspokoiły, chociaż póki przebywał w gospodzie, nie czuł się do zakończenia bezpieczny. Wszystkie takie rozmowy, dysputy i pocieszenia jęły cichnąć po trosze, aż uczestników perypetie, jednego za drugim, dam i osób duchownych nie wyłączając, zaczął morzyć sen, w czym nie było nic dziwnego, ponieważ zaczynało już witać. W bladym wietle poranka rozlane na poddaszu kałuże czerwonego wina wyglądały jak prawdziwa krew wytoczona z ohydnego cielska olbrzyma. 84 Rozdział dwudziesty siódmy, w którym kolejne osoby wkraczają do opowieci, jedne wątki jej rozplątując szczęliwie, inne za skutecznie wikłając Obiecywałem wam, urywając dzieje Kardenia w miejscu, w którym faktycznie się urywały, iż nie na tym ich koniec, a ten właciwy powinno, da Bóg, weselszy. Co się tyczy Doroty dziejów, nic wprawdzie nie obiecywałem, mielicie jednak prawo się spodziewać, iż i ona nie zostanie poprzez bieg opowieci skrzywdzona i porzucona w nieszczęciu, a ja podzielałem waszą nadzieję, co dawałem do zrozumienia. W tym rozdziale oba pomylne finały nastąpią za jednym zamachem; i żeby dłużej nie przeciągać sprawy, wraz z karczmarzem stańmy we wrotach zajazdu i przypatrzmy się wstającemu nad drogą kurzowi: