okhalakxa? - Na potwierdzenie Fafnepto odpowiadała ogromną radością, podzielaną przez

105 okhalakxa? - Na potwierdzenie Fafnepto odpowiadała ogromną radością, podzielaną przez wszystkie słuchające z wyjątkiem Vaintè. - Nic nie masz pojęcia o okhalakxie? - spytała Saagakel. - Przeprosiny za niewiedzę - odparła Vaintè. - brak informacji zostanie pewnego dnia zastąpiony przyjemnością. To jedno ze starszych zwierząt, występuje tylko w kilku miastach. Silnej budowy, o mocnej czaszce i, co najwaĹźniejsze, smakowitym mięsie. Miałyśmy małe stadko, powoli dorastało, lecz padło od jakieś przypadłości. Fafnepto zmieniła tragedię w szczęście, za co miasto jest jej bezgranicznie wdzięczne. Spełni kaĹźdą jej prośbę. - Mam jedną - odparła prosto Fafnepto, szorstko, lecz bez niegrzeczności. ZwrĂłciła bystre oko na Vaintè. - Słyszałam, Ĺźe taki gość ma wielką wiedzę o leżącym za morzem lądzie Gendasi*, o Ĺźyjących tam ustuzou i innych zwierzętach. Chciałabym o nich pomĂłwić. - Moja wiedza jest twoją - powiedziała Vaintè, a Saagakel pochwaliła ją za lojalność i sprawność mĂłwienia. Fafnepto odeszła od zespołu i ruszyła wzdłuĹź strumienia. - Znane mi ustuzou są małe i pokryte futrem - powiedziała Fafnepto. - Słyszałam, Ĺźe w Gendasi* Ĺźyją inne. - OprĂłcz takich, jakie znasz, są takĹźe większe, z rozgałęzionymi rogami, bardzo dobre do posiłków. Trzymamy je w mieście dla mięsa. Są i inne, o pewnej inteligencji i duĹźej przebiegłości. Jadowite stworzenia, zasługujące jedynie na śmierć. To one zniszczyły Alpèasak, ktĂłry dziś wyrĂłsł na nowo. - Słyszałam o nich. Czy są Yilanè? - Nie. Podobno porozumiewają się między sobą, lecz nikt nie moĹźe ich zrozumieć. Jedno bardzo niszczycielskie stworzenie było kiedyś Yilanè. Na wspomnienie Kerricka ciało Vaintè zareagowało ruchami wielkiej odrazy i nienawiści. Były tak silne, Ĺźe musiała stanąć i umilknąć, by mĂłc się znĂłw opanować. Fafnepto czekała cierpliwie, aĹź Vaintè znacznie mĂłwić dalej. - Widziałaś, co do niego czuję. To jedno ustuzou zniszczyło wszystko, co stworzyłam. - Zabiję je dla ciebie, gdy tylko znajdę. Vaintè poczuła bardzo ciepłe uczucia dla owej mocnej, zeszpeconej blizną Yilanè i wyraziła je w sposobie mĂłwienia. - Wierzę ci, mocna Fafnepto, i dziękuję. Opowiem ci wszystko, co wiem o zwierzętach i Gendasi*, bo jest tam pod licznymi względami w inny sposób. Fafnepto była dobrą słuchaczką i wtrącała się tylko po to, by prosić o bliĹźsze wyjaśnienie szczegĂłlnie interesujących punktĂłw. Vaintè mĂłwiła o rzeczach, o ktĂłrych nawet nie myślała od momentu powrotu do Entoban*. Uspokajało to ją i dawało dodatkowo większą radość z mĂłwienia. Pod koniec zawahała się i Fafnepto zauwaĹźyła chęć zadania pytania. - Jeśli Vaintè czegoś ode mnie chce - niech powie. - Nie chodzi o chęć, lecz o coś więcej niĹź ciekawość. MoĹźesz ją zaspokoić, poniewaĹź jesteś z tego, oraz z innych miast. YebĂŠisk przyjął mnie świetnie, mam zaszczyt często rozmawiać z Eistaą. Panuje tu swoboda mowy, ale jednego tematu nikt nie porusza. Pomija się coś, co prawdopodobnie istnieje. Pomija tak wyraĹşnie, Ĺźe o tym nie słyszałam. Czy mogę z tobą porozmawiać na taki temat? - Na jaki? - CĂłr Ĺťycia. Łowczyni dała znak milczenia, nim dodatkowo Vaintè dopowiedziała tę nazwę. Rozejrzała się na wszystkie strony, sprawdzając, czy nikt nie był na tyle około, by je słyszeć, a potem zaprowadziła Vaintè na ubocze, do zalanego słońcem miejsca za niewielkim Ĺźywopłotem, gdzie nie było nikogo.